Jedną z podstawowych i najczęściej wymienianych motywacji do pracy w charakterze tłumaczy symultanicznych jest praca w prestiżowych miejscach lub z wysokimi rangą osobami. Możliwość tłumaczenia wypowiedzi polityków w Parlamencie Europejskim lub asystowanie prezydentowi w wyjazdach zagranicznych to nie lada wyróżnienie dla tłumacza. Poza tym zaszczytem pojawia się jednak szereg wyzwań, które mogą zdefiniować całą karierę tłumacza przysięgłego. Artykuł ten omawia problematykę tłumaczeń ustnych w szczególnie wrażliwych kontekstach oraz obrazuje potencjalne trudności, na jakie przygotowany musi być tłumacz symultaniczny.
W skrócie:
Wysoki poziom stresu
Pracując jako tłumacz dla osób wysokich rangą, którzy decydują o losach kraju, bardzo często wywołuje poczucie wzmożonego stresu oraz przeświadczenie, że błąd może doprowadzić do skandalu dyplomatycznego lub zawarcia niekorzystnego porozumienia. Sytuacji tej nie ułatwia również obecność dziennikarzy, ochrony, być może także oponentów politycznych, którzy tylko czyhają na potknięcie tłumacza lub mówcy. Sytuacja ta wymusza na tłumaczu doskonałe przygotowanie merytoryczne oraz zastosowanie kompetencji pragmatycznych, które w połączeniu z opanowaniem pozwolą kontrolować stres, redukując go do minimum lub przekuwając w motywację do jak najlepszego świadczenia usług. Konieczne jest także zdystansowanie się do tłumaczonych słów oraz przekonanie, że to nie my, ale politycy zajmują się podejmowaniem decyzji i to oni odpowiadać będą za ich skutki.
Przedmiotowe traktowanie tłumacza
Problem ten dotyczy nie tyle pracy z politykami, co z biznesmenami lub prawnikami o – nie oszukujmy się – stosunkowo niskich pokładach kultury osobistej. Zdarzają się takie sytuacje, w których osoba korzystająca z usług tłumacza traktuje owego pracownika jak „personel służebny”, tym samym obniżając poczucie godności i wartości u translatora. Ekstremalne sytuacje pokazują także, że zarówno klient tłumacza, jak i jego kontrahent potrafią zastosować taktykę „wspólnego wroga”, a niechlubną rolę kozła ofiarnego w tym przypadku przyjmuje translator. Pocieszający jest jednak fakt, iż takie sytuacje należą do rzadkości, a biznesmeni lub prawnicy wykazujący brak szacunku dla innych osób są szybko i skutecznie piętnowani w środowisku tłumaczy. Nie należy także poddawać w wątpliwość własnych umiejętności, w końcu to tłumacz, a nie biznesmen legitymuje się biegłą znajomością języka.
Szybkie tempo wypowiedzi mówcy
Kolejna bolączka, z którą muszą się zmierzyć tłumacze obecni podczas posiedzeń organów europejskich lub zjazdów ONZ jest dynamiczne tempo wypowiedzi osób, które zabierają głos. Problem ten nie zawsze wynika z dynamicznej fleksji oraz braku przerw jako natury mówcy, ale z ograniczeń czasowych w postaci jednej minuty na wystąpienie. Polityk w tym czasie chce wyrazić swoją opinię, uargumentować stanowisko, zachęcić do poparcia jego decyzji, niejednokrotnie też pokusi się o sformułowania będące pstryczkiem w nos pod kątem oponentów. Tłumacz symultaniczny w całym tym sześćdziesięciosekundowym natłoku słów musi wychwycić meritum wypowiedzi oraz je przekazać, czyli:
- Określić czy mówca popiera pomysł, czy też mu się przeciwstawia;
- Jakie zastrzeżenia zgłasza wraz z krótką argumentacją tejże opinii;
- Jakich działań oczekuje i od kogo;
Przekazywanie wypowiedzi w całości, bez pominięcia kwestii nieistotnych naraża tłumacza na zgubienie meritum wypowiedzi, a co za tym idzie – na skuteczne zniekształcenie treści i przekazywanego komunikatu kierowanego do odbiorców.
Nienormowane, trudne do przewidzenia godziny pracy
Tłumacze pracujący jako freelancerzy lub prowadzący własne działalności gospodarcze z reguły przygotowani są na pracę o zróżnicowanych porach dnia. Choć sytuacje, w których obecność tłumacza jest konieczna w godzinach nocnych należą do ewenementów, to należy być na nie przygotowanym. Nie można w środku gremiów unijnych opuścić budynku pod pretekstem zmęczenia lub znużenia, gdyż świadczyć to będzie o braku profesjonalizmu tłumacza. Na szczęście, instytucje unijne i ONZ kładą ogromny nacisk na higienę pracy personelu pomocniczego i tłumaczy, dzięki czemu nawet kilkunastominutowe przedłużenie obrad należy do rzadkości, za którą z pewnością usłyszymy przeprosiny i propozycję odpoczynku. Czy na takie sytuacje można się przygotować? Podejrzewamy, że nie – można oczywiście sugerować się rangą wydarzenia oraz liczebnością uczestników, zgodnie z zasadą „im ważniejsze decyzje tym dłuższe obrady”, jednak nie jest to zasadą. Przezwyciężenie chwilowego znużenia będzie możliwe szczególnie dzięki poczuciu odpowiedzialności oraz istotności swojej roli.
Konteksty i słowa wrażliwe na pomyłki
Mówcy, mimo nawet najlepszego przygotowania, nienagannej prezencji i doskonałej umiejętności występowania, nie są ludźmi wolnymi od pomyłek. Dochodzi wtedy do kwestii problematycznej, bowiem tłumacz staje przed dylematem dokładnego i wiernego tłumaczenia z błędem lub konieczności wykonania błyskawicznej i umiejętnej korekty. Wybierając pierwsze rozwiązanie, translator musi zaznaczyć, że jest to dokładna odtwórczość słów prelegenta – dzięki temu nie zostanie wysunięty zarzut, że tłumacz wykazał się brakiem kompetencji. Drugie rozwiązanie z kolei powinno być stosowane wyłącznie w sytuacji, gdy osoba wykonująca tłumaczenie jest w stu procentach pewna kontekstu i sensu wypowiedzi. Pocieszający jest jednak fakt, że najczęstszymi tego typu sytuacjami są omyłki językowe, np. „koncert naftowy” zamiast koncernu naftowego, „impet negocjacyjny” zamiast impasu negocjacyjnego. Takich przejęzyczeń nie trzeba poprzedzać komentarzem o poprawce w translacji, ponieważ kontekst wypowiedzi wskazuje na inny zamiar, niż finalnie został wypowiedziany przez mówcę.
Skomplikowany język i nader kwieciste wypowiedzi
Wiele osób żyje w przeświadczeniu, że dzięki zabiegom retorycznymi i rozbudowanej erystyce zjednają sobie grono słuchaczy i przekonają przeciwników politycznych do swoich racji. Być może jest w tym ziarno prawdy, jednak tacy mówcy zapominają, że z pewnością nie zyskają tym przychylności tłumaczy symultanicznych. Do takich zabiegów należy cytowanie wersetów z Pisma Świętego, posługiwanie się łacińskimi sentencjami, paremiami lub lokalnymi powiedzeniami, niekiedy nawet stosowanie wręcz poetyckość słów i porównań homeryckich. Ta jakże piękna i malownicza retoryka ulega rozmyciu, a niekiedy nawet pominięciu w sytuacji, gdy tłumacz musi skupić się na sednie wypowiedzi. Można jednak przekazać kwiecistość wypowiedzi w sytuacji, gdy znamy treść powiedzenia i kontekst jego zastosowania, jednak wymaga to oczytania, erudycji i stałego poszerzania warsztatu kompetencji. Wymagana jest także empatia oraz umiejętność rozpoznania intencji mówcy w taki sposób, by nie wpaść w pułapkę machinalnego tłumaczenia każdego usłyszanego słowa.